Szwedzcy dziennikarze z magazynu Aftonbladet podążyli w ślad za zwróconymi 5 sztukami odzieży zakupionej na internetowej platformie Shein. Podróż zwróconych ubrań trwała 161 dni i wbrew zapewnieniom biura Shein, w większości nie znalazła nowych szczęśliwych nabywców w Europie... Jaki jest polski wątek tej historii? Dokąd dotarli dziennikarze? I jak ma się do tego nielegalny przemyt narkotyków?
Zapraszam na artykuł, który powstał na bazie dziennikarskiego śledztwa i ujawnia szokującą drogę naszych tanich zakupów z Chin.

Tylko w 2024 r. Szwedzi zamówili z Chin około pięciu milionów małych paczek z chińskich platform internetowych, co stanowi gwałtowny wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim. To pokazuje olbrzymią i wciąż rosnącą skalę problemu, jakim są śmieciowej jakości ubrania szyte w Chinach i wysyłane samolotami bezpośrednio do klientów.
Shein powstał w 2012 roku i od tego czasu dynamicznie rozwija swoją sprzedaż zagrażając pozycji innych firm z kategorii fast fashion. Shein wysyła około
1 miliona paczek każdego dnia, a jego udział w rynku to już 18%. Z punktu widzenia biznesu to olbrzymi sukces, jednak ma on ogromne koszty środowiskowe i społeczne, o czym coraz częściej grzmią raporty różnych organizacji z całego świata.
Shein różni się od tradycyjnych firm modowych, takich jak H&M, tym, że wysyła produkty drogą lotniczą, a nie statkami. Ponadto chiński gigant modowy wykorzystuje lukę prawną, dzięki której paczki o wartości poniżej 150 euro wwozi do UE bezcłowo.
Firma ta odpowiada dziś za większą emisję dwutlenku węgla niż jakakolwiek inna firma modowa na świecie – w zeszłym roku wyniosła 16,7 miliona ton, co stanowi ponad jedną trzecią całkowitych rocznych emisji Szwecji i prawie dwukrotnie więcej niż sama osiągnęła rok wcześniej.
Zwrócona przez dziennikarzy paczka ze Sztokholmu trafiła do Malmo za pośrednictwem transportowej firmy widmo o chińsko brzmiącej nazwie Yun Express. Ciężarówkami na duńskich i polskich numerach rejestracyjnych wywozi się stamtąd odzież, by ta następnie trafiła pod Wrocław.
To nowe centrum obsługi przesyłek Shein w Europie. W ciągu zaledwie kilku lat Wrocław stał się jednym z największych centrów przeładunkowych Shein na świecie. Ubrania przywozi się samolotami z Chin i dalej wysyła w paczkach do milionów klientów na całym kontynencie. Jednocześnie zwroty obsługiwane są na miejscu. Shein ma tu ponad 270 000 metrów kwadratowych powierzchni magazynowej. Gigantyczny magazyn Sheina jest największy, ale Amazon i inni giganci e-commerce również zbudowali tu duże obiekty.
Olbrzymie magazyny wpływają na lokalne środowisko: "woda deszczowa nie jest już wchłaniana przez ziemię, lecz odprowadzana na zewnątrz, a w letnie dni metalowe fasady magazynują ciepło, które wieje w kierunku pobliskich zabudowań" - skarżą się mieszkańcy pobliskich Magnic.
W 2023 roku roku do UE zaimportowano 2,3 miliarda paczek z Shein.
Wzrost znajduje odzwierciedlenie w wolumenie ładunków na lotnisku w Katowicach – dane wskazują, że w ubiegłym roku wyniosło 36 tys. ton, co oznacza niemal dwukrotny wzrost w ciągu ostatnich trzech lat.
Tymczasem dziennikarzy przebywających pod Wrocławiem skutecznie unikał rzecznik prasowy Sheina w Polsce, który nie odpowiadał ani za pośrednictwem poczty elektronicznej, ani telefonu czy aplikacji Whatsapp. Kolejne przypomnienia pozostały bez odpowiedzi. Na pytania dziennikarzy finalnie odpowiedziało biuro w Dublinie: "e-zwroty od klientów w Europie nie stanowią problemu ekologicznego, gdyż „zdecydowana, zdecydowana większość” może zostać odsprzedana w Europie. Oznacza to, że zwroty nie są odsyłane do Chin ani rozsyłane po całym świecie".
Po zatrzymaniu się w punktach przeładunkowych i innych magazynach jedna torba trafiła do Belgii, a sukienka do innego miasta w Polsce. Prawdopodobnie rzeczywiście znalazły nowych nabywców i zostały odsprzedane w Europie.
Zanim trzy pozostałe produkty zaczęły podróżować dalej, zostały już usunięte z asortymentu sklepu. Wkrótce dotarły do firmy M&A Export Srl , na północ od Turynu we Włoszech. Następnie odzież opuściła port kontenerowy niedaleko włoskiego miasta portowego Genua, aby 18 dni później dotrzeć do portu Elizabeth pod Nowym Jorkiem. Kolejny przystanek to Chile - okolice pustyni Atakama.
Na Atakamę co roku bezcłowo wysyła się około 60 000 ton odzieży z Europy, USA i Azji. Szacuje się, że około dwie trzecie odpadów jest tam wyrzucanych i spalanych. Czarne, okopcone kawałki materiału unoszą się w górę i wirują na wietrze. Wyrzucanie ubrań tutaj jest surowo zabronione przez chilijskie prawo.
Więc co się tam dzieje? Kto spala te ubrania – i dlaczego? Gdzie jest policja? Katastrofa ekologiczna na najsuchszej pustyni świata trwa już piętnaście lat i jest coraz gorsza.
Większość wyrzucanych tam ubrań wykonana jest z poliestru i innych włókien syntetycznych – tańszych od bawełny i wytwarzanych z ropy naftowej, często rosyjskiej...
Kiedy ubrania się spalają, zamieniają się w mikroplastik roznoszony przez pustynny wiatr. Jednocześnie uwalniane są toksyny: metale ciężkie, dioksyny i wiele innych substancji, które mogą powodować raka, wady płodu, choroby układu oddechowego, udar czy choroby serca. Kiedy pojawia się dym, mieszkańcy okolicznych domów zamykają okna.
Duża część tych ubrań wcale nie jest śmieciami. Wiele z nich jest całych, czystych, bez plam i dziur - doskonale nadają się do sprzedaży jako używane. Ale w świecie, w którym każdego roku produkuje się około 150 miliardów sztuk nowej odzieży, nie ma dla nich miejsca w Europie czy Stanach.
Nieco ponad 20 lat temu Chile podpisało umowę o wolnym handlu z UE i USA. Dało to krajowi dostęp do ważnych rynków eksportowych owoców i wina, ale także otworzyło drzwi napływowi odzieży. Jednak nie wynika on z zapotrzebowania kraju importującego, ale z potrzeby pozbycia się ich przez kraj eksportujący.
Ubrania zwrócone z przez szwedzkich dziennikarzy nie zakończyły jednak swojej drogi na Atakamie, lecz przejechały obok pustyni, by finalnie przebyć 20 144 km i wylądować w Boliwii.
W tym kraju wszelki import używanej odzieży jest surowo zabroniony zgodnie z art. 117 dekretu Sądu Najwyższego nr 25870. Prawo ma na celu ochronę krajowego przemysłu tekstylnego oraz środowiska, ale to stworzyło podatny grunt dla czegoś innego - gigantycznego czarnego rynku.
Po 161 dniach podróży ze Sztokholmu ubrania trafiły do Oruro w Boliwii za pośrednictwem przemytników - tych samych, którzy nielegalnie przewożą narkotyki. Są to uzbrojeni, niebezpieczni przestępcy. Handel odzieżą jest zarządzany przez mafię – ogromny nielegalny przemysł, zbudowany na ubraniach, których Europejczycy już nie chcieli.
Okazuje się, że odzież wyprodukowana w Chinach, przewieziona samolotem do Europy, wbrew zapewnieniom Shein po zwrocie została przetransportowana ciężarówkami przez Szwecję, Polskę i Włochy, załadowana na statek do Nowego Jorku i dalej do północnego Chile, a następnie przewieziona przemytniczymi ciężarówkami do Boliwii – ponad 20 000 kilometrów od Sztokholmu...
Podróż ubrań po całym świecie łączy jeden wspólny wątek: najniższa możliwa cena. Najtańsza produkcja w Chinach, najtańsza obsługa zwrotów w Europie Wschodniej, najpłynniejszy bezcłowy eksport do Ameryki Łacińskiej. Taka jest rzeczywistość ultra fast fashion...
Comments